Michał Cessanis: świat to dla mnie ludzie i ich historie
Jak po pandemii zmieni się świat nie wie dziś nikt. Michał Cessanis ma nadzieję na jedno: nadal będziemy go ciekawi. I już dziś apeluje: planujcie wyjazdy! Także na własną rękę i w Polsce. Dajcie hotelarzom, restauratorom i przewoźnikom pewność, że do nich wrócicie.

Michał Cessanis
Dziennikarz i podróżnik, autor telewizyjnej serii podróżniczej "48 godzin" w Dzień Dobry TVN oraz książek "Opowieści z pięciu stron świata" oraz "Made in China". Człowiek wiecznie żyjący na walizach.
Monika Rosmanowska: Jak ktoś, kto wciąż pakuje walizki znosi obecne uziemienie?
Michał Cessanis: Szczerze mówiąc, różnie. Bywają momenty, gdy czuję się jakbym był w więzieniu. Większość z nas nie spotkała się z czymś takim w dotychczasowym życiu. Zamknięcie nieba, granic dotyczy niemal całego świata. I wszystko wskazuje na to, że ten stan potrwa. Dlatego dziś staram się jeszcze lepiej poznawać Polskę. Każdą wolną chwilę spędzam w plenerze. Ostatnio na przykład odwiedziłem Góry Świętokrzyskie, wspiąłem się na Górę Radostową i ruiny zamku w Chęcinach.
Podróże wypełniają moje życie. Przed pandemią wyjeżdżałem, by m.in. nagrywać kolejne odcinki podróżniczego cyklu dla "Dzień dobry TVN". Wszystko to odbywało się dość nieregularnie, bo – pracując w magazynie podróżniczym – muszę też być na miejscu, w Warszawie. Niemniej było tego naprawdę dużo. Nie przypominam sobie miesiąca, który w całości spędziłbym w Polsce.
Czego Panu najbardziej dziś brakuje?
Bycia w drodze. Przemieszczania się, poznawania innych, słuchania ich opowieści. Brakuje mi kontaktów z ludźmi. Nigdy nie podróżowałem dla muzeów, galerii, choć oczywiście bywam w tych miejscach regularnie. Robiłem to dla ludzi, ich historii. Obcowanie z inną kulturą jest dla mnie największą wartością. Po powrocie do domu nie zrywam kontaktów z poznanymi ludźmi. Nawet dziś stale wymieniamy się informacjami o tym, co u kogo się dzieje. Uwielbiam też latać samolotem. Dlatego tak trudno mi sobie wyobrazić, jak długo to uziemienie może jeszcze potrwać.
Jak szybko branża turystyczna jest w stanie podnieść się po takim przestoju?
Obawiam się, że w pierwszym odruchu paniki, która w większym lub mniejszym stopniu dotyka nas wszystkich, zaczniemy rezygnować z urlopu. Dlatego już dziś zachęcam do planowania kolejnych wyjazdów. Pomyślmy o pięknych miejscach w Polsce, których nie brakuje i wybierzmy coś, co najbardziej będzie nam pasowało.
No właśnie, dużo mówi się dziś o wspieraniu krajowej turystyki i planowaniu urlopu w Polsce.
Nasz styl podróżowania na pewno się zmieni, będziemy bardziej ostrożni. Jestem na przykład ciekaw, jak będą wyglądały pierwsze loty po tym, gdy niebo znów zostanie otwarte. Podejrzewam, że do podróżniczego ekwipunku na stałe dołączą maski, a na lotniskach pojawi się punkt obowiązkowego pomiaru temperatury u pasażerów.
A jeśli chodzi o rodzimą turystykę, to jestem jak najbardziej za tym, by bardziej odważnie ruszać w Polskę. Wielu z nas lepiej zna dziś Europę, tanie linie lotnicze przybliżyły nam nawet te bardziej odległe kraje. O naszym zapomnieliśmy i może rzeczywiście to jest czas, by odwrócić proporcje? Tym bardziej, że Polska jest naprawdę piękna. Chociażby moja ulubiona Warmia i wędzone ryby z gospodarstw rybnych, Trójmiasto, które choć na chwilę pozwala nam znaleźć się nad morzem czy Bieszczady dające niemal nieograniczone możliwości kontaktu z naturą.
Pan także planuje już kolejne podróże?
Jestem uzależniony od podróży. Do tej pory kompulsywnie wyszukiwałem promocje i kupowałem bilety lotnicze z ogromnym wyprzedzeniem. Mam już bilet na listopadowy lot do Meksyku. I dziś sam z siebie się śmieję, bo jak mogłem planować, szczególnie w tak odległej perspektywie, gdy wszystko tak naprawdę jest jedną wielką niewiadomą? Równocześnie jednak w mojej głowie rozbrzmiewa alarm: "nie rezygnuj, planuj".
W najbliższym czasie na pewno ruszę w Polskę, Góry Świętokrzyskie to był początek. Myślę o wyprawie samochodem przez kraje nadbałtyckie. Cały czas mam też w głowie realizowany przeze mnie cykl podróżniczy. Nie zrezygnowaliśmy z ekipą z nagrań, po prostu na jakiś czas zawiesiliśmy działalność. Trzeba myśleć o podróżach i przybliżać ludziom świat. Marzę o powrocie do Trydentu, a jeśli to będzie niemożliwe, to do Tyrolu czy na Sri Lankę, gdzie mieszka zaprzyjaźniona rodzina.
Nie rezygnuj, planuj!
Uzależniony od podróży Michał Cessanis nie rezygnuje z wyjazdów. Dalekie wyprawy zastąpił dziś krajowymi, m.in. w Góry Świętokrzyskie oraz na Warmię i Mazury. Podróżnik planuje już też samochodową podróż przez Litwę, Łotwę i EstonięLampka wina po zwiedzaniu
Gdzie najchętniej zatrzymuje się podróżnik? W hotelach o prostej formie architektonicznej i nowoczesnym wyposażeniu, z dobrym designem oraz smaczną i szybką kuchnią. Odkryciem dziennikarza stało się Winestone, czyli bary winne zapewniające dostęp do win z całego świataChętnie wraca Pan w te same miejsca?
Przywiązuję się do ludzi i to do nich wracam. Pięć lat temu w australijskim Perth poznałem wspaniałych Polaków i ostatnio, na przełomie grudnia i stycznia, wróciłem do nich. Regularnie bywam też na Sri Lance, bo ciągnie mnie do wielopokoleniowej, buddyjskiej rodziny, o której już wspominałem. Swego czasu często wracałem też do Chin, gromadząc materiały do książki "Made in China". Chiny tak szybko i tak bardzo się zmieniają, musiałem stale trzymać rękę na pulsie.
Mam też swoje ulubione miejsca w Europie. Wielu dziwi się, jak często mogę wracać na Cypr. Mogę! Bo Cypr to wspaniali ludzie i doskonała kuchnia. Wiem, gdzie pojechać po oliwę z pierwszego tłoczenia, gdzie są podawane najświeższe ryby, najlepsze meze. Uwielbiam też Portugalię i Portugalczyków, którzy są niezwykle rodzinni, mają świetne poczucie humoru i doskonałe wino. I jest jeszcze jedno miejsce… Budapeszt. Uwielbiam tamtejsze źródła termalne, najlepsze w Europie. Niesamowita jest atmosfera łaźni, życie towarzyskie, które się tam toczy.
A co jeszcze – poza wspomnianymi już ludźmi – gna Pana w świat?
Kuchnia, dzięki której zawiązują się niesamowite przyjaźnie. Stół łączy ludzi. Gdy siadam przy stole, niezależnie od tego, czy są to Chiny, Sri Lanka, Australia czy Peru, natychmiast zaczyna się rozmowa. I to jest coś fantastycznego. Wszyscy są siebie tak bardzo ciekawi.
Lubię też gotować. W moim domu króluje kuchnia tajska. Zresztą w Tajlandii zakochałem się właśnie dzięki wspaniałym potrawom. Bliska jest mi kuchnia indyjska. Również Australia, wydawałoby się kraj fish&chips, zaskoczyła mnie kulinarnie. Po południowej i zachodniej części kontynentu podróżowałem kamperem i zawsze szukałem sklepów ze świeżymi rybami i owocami morza. Krewetki podsmażone na maśle na turystycznej kuchence, zjedzone nad samym oceanem… To było coś wspaniałego!
Kocham też miasta, ich rytm. Uwielbiam się w nich stołować i bawić. Bez miasta nie potrafię żyć. Choć muszę przyznać, że w Australii, Nowej Zelandii czy na Sri Lance moja optyka zmienia się całkowicie. Dziś brakuje mi natury, ale też – z czego zdałem sobie sprawę ostatnio – widoku startujących samolotów. Z mieszkania na Ochocie widzę pas startowy. Siedząc przy śniadaniu zawsze lubiłem sprawdzać, co w danym momencie wylatuje i w jakim kierunku.

Novotel Warszawa Centrum to przede wszystkim doskonała lokalizacja
Zaledwie 5 minut spacerem od Dworca Centralnego oraz Pałacu Kultury i Nauki. Z czterogwiazdkowego hotelu rozciąga się panorama stolicy. Blisko stąd do najważniejszych zabytków, sklepów czy instytucji kultury, a sąsiedztwo metra zapewnia szybki dojazd także do innych dzielnic Warszawy. W hotelowej restauracji warto sięgnąć po dania lokalnej kuchni
Jak dużo – pomijając oczywiście obecne wyjątkowe warunki – potrzeba, by ruszyć w świat?
Chińczycy powtarzają, że w każdej sytuacji należy po prostu zrobić pierwszy krok, często najtrudniejszy. Dziś to szczególnie ważne, bo zaczynam się obawiać, czy ludzie nie zaczną bać się podróży, myśląc, że coś złego może im się stać za granicą. Wirus jest dziś wszędzie. Musimy z nim żyć i dostosować się do nowej sytuacji. Gdy tylko zostanie otwarte niebo, a połączenia lotnicze wznowione, to nie będę miał żadnych oporów, by znów ruszyć. Coś złego może nam się stać wszędzie, podobnie jak coś dobrego. Podróże dostarczają tak wielu wrażeń i doświadczeń. Nie można ograniczać się do czterech ścian.
Tym bardziej, że podróżowanie jest dziś tak proste.
Tak, choć zobaczymy, jak po pandemii zmieni się rynek lotniczy i cała branża turystyczna. Wierzę w to, że hotelarze przetrwają, podobnie jak właściciele pensjonatów i agroturystyk. Patrzę dziś w przyszłość z wielkim zainteresowaniem. Jestem ciekaw, jak zmieni się nasz system podróżowania, na jak wiele pozwolą nam decydenci. Czy kontrole graniczne nie zostaną na stałe przywrócone, czy nie zniknie Strefa Schengen? Jest mnóstwo pytań, na które dziś nie znamy odpowiedzi.
Dziś często sami organizujemy swoje wyprawy, szukamy lotniczych okazji, wybieramy miejsca noclegowe. A gdzie Pan najchętniej się zatrzymuje?
Lubię hotele. Najczęściej wybieram te proste w formie zarówno architektonicznej, jak i wyposażenia. Zatrzymuję się głównie w Ibisach i to na całym świecie. Korzystam przy tym z programu lojalnościowego ALL - Accor Live Limitless , a więc całego pakietu korzyści, w tym zniżek czy specjalnych ofert, przysługujących już od pierwszej rezerwacji i za każdy kolejny pobyt. Dotychczas spałem m.in. w Ibisie w Brazylii, Mediolanie, Japonii, ale też Gdańsku i Krakowie. Doceniam minimalizm i nowoczesny design tych miejsc. Nie lubię pokoi "pluszowych" z ciężkimi kotarami, dywanami… Wolę przestrzeń pełną kolorów, na czasie, tylko w takiej dobrze się czuję. Potrzebuję wygodnego pokoju z dostępem do internetu oraz smacznej i szybkiej kuchni. Ważna jest też uprzejma i otwarta obsługa. Świadomość, że po całym dniu zwiedzania mogę w hotelu odpocząć, zjeść dobrą kolację, napić się dobrego wina.
‘W Najlepszym Towarzystwie… dobrze się podróżuje!’ odc. 5
I znów wracamy do kuchni…
Coś, co mnie w hotelach nieustannie zaskakuje to Winestone, czyli bary winne. Jestem oczarowany jakością serwisu w tych miejscach, znakomitym jedzeniem i dostępem do win z całego świata. Każdego wieczoru można sięgać po coś zupełnie innego. Co więcej, miałem okazję poznać dostawców oliwy z Hiszpanii i piekarzy, którzy wypiekają oferowane gościom bagietki. Jak już mówiłem przywiązuję się do ludzi, a poprzez ludzi do miejsc. I to też jest miejsce, za którym dziś tęsknię.