Różnorodność to nowe piękno
– To siła i charyzma mnie fascynują – mówi Agnieszka Stopyra, jedna z najlepszych polskich ilustratorek mody i graficzka współpracująca z największymi światowymi markami z branży mody i urody. Natchnienia artystka szuka wszędzie: w książkach, teatrze, podczas spotkań z bliskimi i w podróży. Wszak hotelowe korytarze kryją tyle inspiracji…

Agnieszka Stopyra
Absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, Krakowskiej Szkoły Artystycznego Projektowania Ubioru (SAPU). Jako jedyna Polka wygrała międzynarodowy konkurs magazynu "Superior Digital" na listopadową okładkę w 2015 r. Okrzyknięta przez portal Fashion Biznes jednym z najlepszych ilustratorów mody.
Z Agnieszką Stopyrą spotykamy się w jednym z warszawskich hoteli , w samym centrum Warszawy, na klimatycznym Powiślu. Otacza nas przyjazna i kreatywna przestrzeń. Miejsce do rozmowy wybrałyśmy nieprzypadkowo.Nowoczesny design hotelu , kolorowe, przytulne i przede wszystkim stylowe wnętrza są namiastką świata sztuki, w którym artystka, jak sama zaznacza, czuje się najlepiej.
Monika Rosmanowska: Co panią fascynuje w kobietach, tak częstych bohaterkach pani prac?
Agnieszka Stopyra: Faktycznie postać kobieca – jej zarysowanie, część ciała – przejawia się w mojej twórczości w każdej niemal pracy. Nie wyobrażam sobie nie malować kobiet. Ta tematyka w pewnym momencie pojawiła się w moim życiu i bardzo się z moją twórczością zrosła. Oczywiście, że kobiety fascynują mnie bardzo. Silne, niezależne, z pasjami, charakterne. Ale myślę, że ten temat, to, że sięgam po niego, jest głęboko związane z moim wewnętrznym, osobistym światem. Nie oszukujmy się – sztuka to forma ekspresji, w pewnym stopniu musi być ekshibicjonistyczna, intymna, mówiąca coś o nas samych. To kwestia kakofonii moich potrzeb, marzeń, emocji, poszukiwań.
Mówi pani o kobiecej sile, charakterze, charyzmie. Czy to w tym doszukuje się pani piękna? W emocjach, lękach, świadomości własnego ja, pasji…? Harmonijne rysy twarzy czy proporcjonalna sylwetka nie mają znaczenia?
Anda Rottenberg powiedziała kiedyś, że piękno jest kategorią migrującą. Absolutnie podpisuję się pod tym magicznym zdaniem. To definicja trudna do uchwycenia, jednocześnie pojęcie, które ewoluuje w naszym życiu. Z wiekiem, doświadczeniami, chwilami zmienia się nasza percepcja, zmienia się też osobista definicja piękna. Lubię piękno. Lubię otaczać się pięknymi rzeczami. To materialne jest ważne w moim życiu, dostarcza mu pewnego smaku, sprawia, że jest przyjemniej, buduje lepszy świat. Dlatego tak kocham sztukę. Obcowanie z nią jest przejawem najwyższej formy uwielbienia piękna. Tego, które odczuwam wszystkimi zmysłami. Ale cenię też piękno niematerialne, nieprzemijające, pod postacią siły, charyzmy, pasji. Kobiecości.
Wydaje się, że w branży modowej piękno zewnętrzne jest tym, co wysuwa się na pierwszy plan.
To się zmienia. Poszerza się definicja piękna na skutek różnorodności, zacierania granic. Różnorodność to dziś w modzie nowe piękno.
Uroda jest dla artysty nudna?
Przeciwnie. Jest bazą do eksperymentów, swego rodzaju plastycznym płótnem, które nabiera barw pod wpływem mimiki, emocji, gestów. Nie bez powodu mówi się o sztuce makijażu, bo podkreślanie pewnych aspektów urody jest tworzeniem nowego piękna. To rodzaj kreacji. Bywa nudna, a ingerencje w nią niebezpieczne, gdy traci się ten wrodzony unikat i staje się pewną kalką. Zlepkiem drobnych zmian pod panujący trend, kopią kopii danej części twarzy.

"Marcin Wicha w swojej książce "Jak przestałem kochać design" wspomniał, że jeśli artyście podobają się jego prace sprzed roku, to znaczy, że przestał się rozwijać. Lubię szukać, eksperymentować. Nie zamykam się w jednej stylistyce".

"Najlepiej pracuje mi się nocami. To mnie wycisza, pozwala ograniczyć nadmiar bodźców. Noc ma w sobie magię, inaczej wówczas odczuwamy różne rzeczy. Prace, które powstają po zmroku, wydają się być bardziej wyjątkowe".

"Dla mnie dobry hotel ma w sobie pewien dualizm: bezosobowy i ekscentrycznie łapiący cechy każdego, kto w nim na moment osiada. Idealny do pozostawienia w nim jakiejś historii raz na zawsze i taki, do którego jednocześnie się powraca".

"Bawię się formą, kolorem, motywem przewodnim. Dziś wybieram zlecenia, które są przede wszystkim zaskakujące, wielowymiarowe, takie, które mogę w ciekawy, artystyczny sposób zinterpretować. Te, które pozostawią po sobie pewną fascynację. Dla mnie i dla innych".

"Bardzo lubię hotele, te mikroświaty na kilka dni. (…) Hotele mają w sobie jakąś magię. Wpada się do nich na chwilę, układa swoje życie na kilka dni. Wymuszają pewną anonimowość, kuszą tajemnicą i tymi wąskimi korytarzami".
Co jeszcze panią inspiruje? Co daje natchnienie do pracy?
Andy Warhol zwykł mawiać, że pracuje cały czas. Każde spotkanie z drugim człowiekiem, podróż autobusem, a nawet zakupy dostarczają całego szeregu interesujących motywów. Fascynuję się wszystkim, co ma w sobie artyzm. Uwielbiam świat sztuki, tak jak uwielbiam modę. Detale, motywy, interpretowanie różnych tematów. Wracam do ulubionych fotografów mody, jak i do artystów z Polskiej Szkoły Plakatu. Krążę między wystawami, chłonę dobre filmy. I książki. Całe mnóstwo książek. Przemycam to wszystko w swojej twórczości, choćby graficznej, poprzez unikalny, kolażowy styl z widocznym wpływem pop-artu, surrealizmu czy dekonstrukcji.

ibis Styles Warszawa Centrum
położony jest nad samym brzegiem Wisły. Odwiedziny w nim to nie tylko niezapomniane doświadczenie estetyczne, ale także okazja do innego spojrzenia na życie w zgodzie z naturą. Cały obiekt został wybudowany i funkcjonuje ze szczególnym uwzględnieniem rozwiązań przyjaznych dla środowiska naturalnego. Architekci zadbali natomiast o to, by pokoje przywodziły gościom na myśl beztroskie dni spędzone na słonecznej plaży.
Powiedziała pani, że potężnym źródłem inspiracji dla artysty jest drugi człowiek. Żyjemy jednak w czasach, gdy w relacjach coraz częściej chowamy się za ekranami smartfonów czy komputerów.
Ostatnio genialna biografia Leonarda da Vinci przypomniała mi ważną rzecz. Rozmowa z inspirującymi ludźmi może zaprowadzić nas w absolutnie magiczne miejsca.
Rzeczywiście dziś mogę już sobie pozwolić na przemyślany, dojrzały wybór klientów, z którymi chcę współpracować. Marcin Wicha (polski grafik, eseista i autor książek dla dzieci – dop. red.) w swojej książce "Jak przestałem kochać design" wspomniał, że jeśli artyście podobają się jego prace sprzed roku, to znaczy, że przestał się rozwijać. Lubię szukać, eksperymentować. Nie zamykam się w jednej stylistyce. Oczywiście wszystko osadzone jest w tematyce modowej, kobiecej. Bawię się formą, kolorem, motywem przewodnim. Dziś wybieram zlecenia, które są przede wszystkim zaskakujące, wielowymiarowe, takie, które mogę w ciekawy, artystyczny sposób zinterpretować. Te, które pozostawią po sobie pewną fascynację. Dla mnie i dla innych.
‘W Najlepszym Towarzystwie… dobrze się podróżuje!’ odc. 1
A czy są tematy, które pani odrzuca?
Tak, i z wiekiem robię to coraz częściej. Odrzucam projekty, których nie czuję, które do mnie nie przemawiają, nie są zgodne z moją estetyką, wrażliwością artystyczną. Nie oscylują wokół mody czy sztuki. Wzmożone zainteresowanie ilustratorami i projektantami graficznymi wymusza pewną świadomość w artyście dotyczącą osadzenia w świecie sztuki. Mówienie nie jest dla mnie bardzo ważne. Bo właściwą selekcją buduję sobie świadomość artystyczną na moich warunkach, a nie podyktowaną z zewnątrz. Wie pani co wyskakuje w internetowej przeglądarce po wpisaniu słowa "artysta"? Mnóstwo stereotypowych pytań: dlaczego artysta nie ma pieniędzy, dlaczego ciągle ma depresję, dlaczego jest melancholijny…? Społeczny odbiór tej profesji jest bardzo nadwątlony.
Skoro już wspomniała pani o społecznym odbiorze zawodu artysty, to spróbujmy przybliżyć nieco jego tajniki. Jak wygląda pani zwyczajny dzień pracy?
Lubię działać w pewnych ramach, potrzebuję schematów, a z drugiej strony każdy mój dzień wygląda inaczej. Jest szaleństwem, chaosem. Najlepiej pracuje mi się nocami. To mnie wycisza, pozwala ograniczyć nadmiar bodźców. Noc ma w sobie magię, inaczej wówczas odczuwamy różne rzeczy. Prace, które powstają po zmroku, wydają się być bardziej wyjątkowe.Potrzebuję też czasem zniknąć na kilka dni, oddać się kontrolowanej samotności. Nazywam to zejściem do podziemia. Pracuję wówczas całymi nocami, a w dzień odsypiam. Najczęściej jednak pracuję za dnia. Nie ma u mnie mocnego rozgraniczenia między pasją a pracą. Moje fascynacje są mocno osadzone w sztuce, artyzm napędza moją pracę, więc czasem jak nie wykonuję fizycznie zlecenia, to szukam – świadomie lub nie – inspiracji do kolejnego.

Wysmakowana przestrzeń
"Lubię miejsca estetyczne. Z duszą. Dobrze, że dużo dobrej sztuki i designu wkracza teraz w przestrzeń hotelową, to pomaga często zmniejszyć pewien początkowy dystans, udomowić obcą przestrzeń, zainspirować. W takich miejscach czuję się dobrze, bo do wysmakowanej przestrzeni nie wpuszczam swojej pracy".
Miejsca, które inspirują
"Uwielbiam podróże i bardzo ich potrzebuję. Szukam miejsc, gdzie niemal oddycha się sztuką. Gdzie w powietrzu czuć jakąś historię i wolność twórczą. To mocno wpływa na moje wybory, bo jednak stawiam na miejsca, które mnie zainspirują, do których nawiążę w abstrakcyjnej formie w pracach".A jak ważne w pani zawodowym życiu są podróże?
Uwielbiam podróże i bardzo ich potrzebuję. Szukam miejsc, gdzie niemal oddycha się sztuką. Gdzie w powietrzu czuć jakąś historię i wolność twórczą. To mocno wpływa na moje wybory, bo jednak stawiam na miejsca, które mnie zainspirują, do których nawiążę w abstrakcyjnej formie w pracach.
Gdzie się pani wówczas zatrzymuje? Jak oswaja obcą przestrzeń?
Bardzo lubię hotele, te mikroświaty na kilka dni. Tokarczuk w jednym ze swoich opowiadań genialnie przekierowuje naszą optykę na przestrzeń hotelową, opisując pokojówkę, która na podstawie zastanego porządku/nieporządku w pokoju oraz sposobu oswajania przestrzeni hotelowej zastanawia się, kim są ci, którzy tu przez pewien czas mieszkali. Hotele mają w sobie jakąś magię. Wpada się do nich na chwilę, układa swoje życie na kilka dni. Wymuszają pewną anonimowość, kuszą tajemnicą i tymi wąskimi korytarzami. Dla mnie dobry hotel ma w sobie pewien dualizm: bezosobowy i ekscentrycznie łapiący cechy każdego, kto w nim na moment osiada. Idealny do pozostawienia w nim jakiejś historii raz na zawsze i taki, do którego jednocześnie się powraca. Lubię miejsca estetyczne. Z duszą. Dobrze, że dużo dobrej sztuki i designu wkracza teraz w przestrzeń hotelową, to pomaga często zmniejszyć pewien początkowy dystans, udomowić obcą przestrzeń, zainspirować. W takich miejscach czuję się dobrze, bo do wysmakowanej przestrzeni nie wpuszczam swojej pracy, a jedynie drobne przyjemności, najczęściej w postaci stosu książek. I nastawiam się na tryb: total relax.