Zawsze fajnie jest być muzykiem!
O byciu muzykiem kiedyś i dziś, kulisach tras koncertowych i sensie wspólnego tworzenia opowiada Michał Wiraszko, wokalista i gitarzysta poznańskiego zespołu Muchy, autor tekstów i były dyrektor artystyczny festiwalu w Jarocinie.

Michał Wiraszko
Wokalista i gitarzysta poznańskiego zespołu Muchy, autor tekstów i były dyrektor artystyczny festiwalu w Jarocinie.
Dla Michała droga artysty to nieustająca podróż – ta wewnętrzna, w której powstają dźwięki i teksty oraz fizyczna, gdy jest w trasie. Wybiera wtedy miejsca, które pozwolą mu się zarówno wyciszyć, jak i naładować pozytywną energią przed koncertami. Spotykamy się z Michałem w hotelu ibis Warszawa Stare Miasto , dzień po ponownym występie Much w stolicy.
"Tylko nie mów, że biografie są ciekawsze od doświadczeń" śpiewałeś na drugiej płycie Much. Czy piętnaście lat na scenie tylko utwierdziło cię w tym przekonaniu?
Nie tyle może piętnaście lat na scenie, co po prostu piętnaście lat życia… Z każdym rokiem bardziej przekonuję się, że lepiej coś przeżyć samemu, nawet kosztem emocji, błędu czy pomyłki, niż czerpać doświadczenia jedynie z filmów lub książek. Z wiekiem stajemy się sumą własnych przeżyć, więc warto, by było ich jak najwięcej. Tylko tak jesteśmy w stanie zrozumieć skąd przybywamy i dokąd zmierzamy. To szczególnie ważne dziś, kiedy świat cyfrowy, media i bodźce zmysłowe są tak wszędobylskie i łatwo dostępne.
Czy dzięki temu, że jesteś muzykiem masz przeświadczenie, że dane było ci przeżyć "więcej"? Coś, co byłoby nieosiągalne dla osób wykonujących "normalny" zawód lekarza czy pracownika biurowego?
Nie, nie sądzę. Każdy zawód ma swoje tajniki i pewnie każdy potrafi być podobnie ekscytujący dla wykonującego go człowieka. Różnimy się osobowościami. Niektórzy będą ekscytować się instalacjami ze stali, inni hodowlą zwierząt, jeszcze inni bieganiem po scenie z gitarą. Natomiast nigdy nie czułem, że przeżyłem więcej. Przeżyłem tyle, ile chciałem i w zasadzie ta zasada dotyczy każdego, niezależnie od zawodu.
Obaj jesteśmy z przejściowego pokolenia urodzonych w latach 80. – ostatniego, które nagminnie nagrywało piosenki z radia na kasety oraz pierwszego, które było aktywnym świadkiem rozpowszechniania się internetu, social mediów i serwisów streamujących muzykę. Bynajmniej nie chcę uderzać w nostalgiczny ton "kiedyś to było", ale jednak bycie muzykiem w 2005 r. musiało być czymś innym niż dzisiaj?
O tak! W 2005 r. wszystko wyglądało inaczej, a już zupełnie inaczej dziesięć lat wcześniej, kiedy zakładałem pierwszy szkolny zespół (graliśmy osobliwie rozumiany metal i nazywaliśmy się Necrolog). Lata 90. to też ostatni czas wyraźnych różnic między naszą sceną a tzw. światem zachodnim. Doskonale pamiętam, z jakim nabożeństwem oglądaliśmy teledyski "na" MTV i Vivie. A pojawienie się internetu zmieniło wszystko, łącznie z zawieraniem znajomości i zespołów. Muchy – jako zespół zawiązany niejako na internetowym forum dyskusyjnym – jest tego doskonałym przykładem, choć mówimy oczywiście o internecie 1.0, który uzupełniał rzeczywistość, ułatwiał nieco kontakty i tworzył nowe środowiska.
‘W Najlepszym Towarzystwie… dobrze się podróżuje!’ odc. 4
Zdecydowanie nie była to jeszcze sieć, jaką znamy dzisiaj – z jej ogólnodostępnością, multimedialnością i indywidualnym sprofilowaniem. Używaliśmy sieci do zaglądania na fora tematyczne, czytanie zagranicznych portali muzycznych, czasem zamawialiśmy płyty, ale cała reszta działa się już w realu – dyskusje, słuchanie, spotkania. Nie twierdzę, że tak było lepiej. Było może lepiej, bo byliśmy młodsi, a nie dlatego, że coś działało inaczej. To "skurczenie się" planety zaowocowało wieloma zespołami w modelu DJ + wokalista/tka, czy w końcu projektami na odległość. Mocno wierzę jednak w to, że pierwotna energia, mająca źródła w spotkaniu ludzi na scenie i wspólnym muzykowaniu, nigdy nie straci na świeżości i sile, bez względu na to, z czego te dźwięki nie miałyby być wydobywane.
Abstrahując od pokoleniowych sporów, które, choć prowokują ciekawe dyskusje, są jednak nierozwiązywalne, to jedno nie ulega wątpliwości – Polacy zaczęli masowo uczestniczyć w muzycznych wydarzeniach. Niezliczone liczby festiwali i koncertów, sold outy największych stadionów i hal koncertowych przez kolejnych polskich artystów, ba!, nawet reklamodawcy zaczęli wreszcie doceniać moc muzyki i coraz częściej chcą być z nią kojarzeni. Fajnie jest być teraz muzykiem?
Kurde, zawsze fajnie jest być muzykiem! Ale oczywiście wiem, co masz na myśli. Oj tak, nie przypominam sobie tak dobrego roku koncertowego jak obecnie. Zaczęliśmy regularnie i masowo świętować muzykę poprzez chodzenie na koncerty. To wymarzona sytuacja i owoc wielu lat dobrych praktyk. Oczywiście, zanim wyjdziesz na scenę musisz gdzieś dojechać – choćby w tej kwestii jest zupełnie inaczej, lepiej niż kiedyś. Pamiętam trasy, gdy z Poznania do Warszawy jeździliśmy siedem godzin, z czego dwie z Poznania do Łodzi i pięć od Łodzi do Warszawy. Te ułatwienia otworzyły zupełnie nowe możliwości pracy koncertowej dla muzyków. Podobnie rzecz się ma, jeśli chodzi o samą organizację, produkcję, kluby, sceny czy – koniec końców – hotele...

"Z każdym rokiem bardziej przekonuję się, że lepiej coś przeżyć samemu, nawet kosztem emocji, błędu czy pomyłki, niż czerpać doświadczenia jedynie z filmów lub książek".

"Polacy zaczęli masowo uczestniczyć w muzycznych wydarzeniach. Niezliczone liczby festiwali i koncertów, sold outy największych stadionów i hal koncertowych przez kolejnych polskich artystów (…). Kurde, zawsze fajnie jest być muzykiem!"

"Nie przypominam sobie tak dobrego roku koncertowego jak obecnie. Zaczęliśmy regularnie i masowo świętować muzykę poprzez chodzenie na koncerty. To wymarzona sytuacja i owoc wielu lat dobrych praktyk".

"Mocno wierzę jednak w to, że pierwotna energia, mająca źródła w spotkaniu ludzi na scenie i wspólnym muzykowaniu, nigdy nie straci na świeżości i sile, bez względu na to, z czego te dźwięki nie miałyby być wydobywane".

Jesteśmy w przededniu powrotu Much w oryginalnym składzie. "To bardzo ekscytująca sprawa. Będzie to pierwsza nasza płyta studyjna od ponad pięciu lat".

"To chyba naturalna sprawa, że z czasem zaczynamy dzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą. Cieszę się natomiast bardzo, że w oczach tych młodych ludzi jestem osobą godną ich zaufania i otwarcia na wspólne tworzenie. To duże wyróżnienie".
A wy przecież macie na koncie pewne spektakularne wydarzenia hotelowe…
Tak, tak. Nadal bardzo sobie cenię ten pomysł i zawsze zaznaczam, że zdemolowanie poznańskiego hotelu było umówione, zaplanowane w scenariuszu filmu "Chcecicospowiedziec". Nie chodziło jednak o przyprawienie sobie pióropuszy niepokornych rockmanów, bardziej niż nimi w rzeczywistości byliśmy. Chyba po raz pierwszy w polskim kinie udało się zapleść fikcyjne wydarzenia z fabuły filmu w medialną rzeczywistość z prawdziwym, społecznym oddźwiękiem, tworząc tym samym pierwszy polski mockument. Całą akcją chcieliśmy zwrócić uwagę na relatywizm medialnych newsów i przemysłu informacyjnego oraz na – nomen omen – realia funkcjonowania zespołów w szybko rozwijającym się polskim show-biznesie. W obu przypadkach warto zachować zdrowy rozsądek.

ibis Warszawa Stare Miasto
leży u bram malowniczej Warszawskiej Starówki, w odległości zaledwie 3 km od Dworca Centralnego i 12 km od Portu Lotniczego im. Fryderyka Chopina. Hotel ten stanowi idealne miejsce na zakwaterowanie podczas pobytu w Warszawie. Jego goście mogą przechadzać się malowniczymi uliczkami, podziwiać urocze kolorowe budynki przy rynku i imponujący Zamek Królewski, oddalony od nich dosłownie o kilka kroków. To doskonała baza wypadowa do czerpania z historii i kultury stolicy pełnymi garściami.
Jesteśmy w przededniu powrotu Much w oryginalnym składzie, kończycie prace nad nowym materiałem. Czy określenie "notoryczny debiutant", nawiązując do tytułu waszego albumu z 2010 r., jest ponownie aktualne?
To bardzo ekscytująca sprawa. Będzie to pierwsza nasza płyta studyjna od ponad pięciu lat. Rzeczywiście – myśląc o jej jesiennej premierze – odczuwam dreszcz jak przy debiucie, ale jestem też spokojny. Ten album powstawał bez oczekiwań, z dużą frajdą i całym piętnastoletnim doświadczeniem. Tak naprawdę te piętnaście lat zauważam jednak dopiero, kiedy pracuję z prawdziwymi debiutantami i artystami na początku swojej drogi…
No właśnie, może większą frajdę sprawia ci teraz bycie kimś w rodzaju mentora?
To chyba naturalna sprawa, że z czasem zaczynamy dzielić się swoim doświadczeniem i wiedzą. Cieszę się natomiast bardzo, że w oczach tych młodych ludzi jestem osobą godną ich zaufania i otwarcia na wspólne tworzenie. To duże wyróżnienie.
2020 to będzie dobry rok? Od rocznic i wspomnień nie uciekliśmy, a co z twoimi postanowieniami?
Rzeczywistość póki co wyprzedza moje postanowienia na ten rok i 2020 jawi się wyjątkowo na wielu poziomach. Na pewno będzie ciekawie, czego życzę wszystkim na całą, nową dekadę.