więcej o:

Zmęczeni wielkomiejskim zgiełkiem? Odetchnijcie! Miejscówki na krótsze i dłuższe wypady

Kilometrowe wędrówki piesze, wyprawy rowerowe czy spływy kajakowe – któż z nas nie marzy o chwili wytchnienia? Czas te pragnienia wprowadzić w życie. Tym bardziej, że okolice dużych miast mają sporo do zaoferowania. Wystarczy godzinna podróż i już jesteśmy w innym świecie.

80 km od Wrocławia położone są pełne tajemnic Góry Sowie, podobny dystans mieszkańcy Trójmiasta mają do kaszubskich lasów i jezior. Zaledwie 30 km od Warszawy znajdują się ogromne tereny Kampinoskiego Parku Narodowego, raju dla piechurów i rowerzystów. Kraków ma Dolinę Prądnika, krainę formacji skalnych o najdziwniejszych kształtach, a Poznań – kosmiczny krajobraz rezerwatu przyrody Meteoryt Morasko
Naprawdę niewiele trzeba, by znaleźć się w każdym z tych miejsc i przez kilka dni czy nawet godzin odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku

Zielone płuca Warszawy

Miejsc na wypady w okolicach Warszawy, podczas których możemy złapać kontakt z naturą, jest sporo, ale chyba nic nie może się równać Kampinoskiemu Parkowi Narodowemu. 38,5 tys. ha wpisanych na listę rezerwatów biosfery UNESCO stwarza odwiedzającym wiele możliwości.

Rosną tu sosny, dęby, brzozy, jesiony, olchy i topole. Występują też bagna i wydmy. Dwa główne pasma mają od 1,5 do 5 km szerokości, kilkadziesiąt kilometrów długości i nawet do 30 m wysokości. Kampinos to ostoja dla licznego ptactwa, m.in. żurawi, bocianów czarnych i białych czy sów błotnych. Symbolem parku jest łoś, ale można tu też spotkać dziki, sarny, jelenie i rysie.

Amatorzy pieszych wędrówek nie będą się tu nudzić – trasy mają ponad 360 km. Do najpopularniejszych należy szlak czerwony z Dziekanowa Leśnego do Brochowa (55 km). Prowadzi przez cały park ze wschodu na zachód. Pod drodze mija się m.in. ponad 400-letni dąb Kobendzy, XVI-wieczny kościół obronny w Brochowie i szlachecki dwór klasycystyczny w Tułowicach.

11,2 m – tyle ma w obwodzie Lesznowolska Topola (Kampinos) i jest najgrubszym drzewem w Polsce.

Kampinos to także idealne miejsce na wypady rowerowe. Kampinoski Szlak Rowerowy ma 144 km i wiedzie wokół parku. Można go podzielić na krótsze odcinki i wyruszyć np. z parkingu w Wólce Węglowej w kierunku Lasek. Warto zatrzymać się w Lipkowie, gdzie znajduje się klasycystyczny dworek i dawny park dworski z XVIII w. oraz w Osadzie Granica, niewielkim skansenie ludowego budownictwa puszczańskiego. Na trasie znajduje się także dwór i park w Żelazowej Woli, gdzie urodził się Fryderyk Chopin. Z kolei w Leoncinie urodził się żydowski pisarz Issak Bashevis Singer, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury.

W otulinie parku działa też wiele stadnin i ośrodków jeździeckich. Jak widać – dla każdego coś miłego.

Jeśli nie jesteście z Warszawy, nie szkodzi. Do stolicy również można wyskoczyć na krótki wypad, a następnie chcieć z niej uciec na łono natury. Gdzie się zatrzymać? Zacisznym miejscem, oczywiście jak na warunki stolicy, w którym można odpocząć po dniu zwiedzania, jest hotel Ibis Styles Warszawa Centrum, położony nad brzegiem Wisły. Pokoje wyposażone są w wyjątkowo wygodne łóżka.

Co kryją ojcowskie jaskinie?

Niespełna 25 km od Krakowa położony jest Ojców i Ojcowski Park Narodowy, najmniejszy w Polsce. W Dolinie Prądnika nie brakuje strzelistych skał, jaskiń, urwistych zboczy i wysokich wzniesień. Biegnący prze dolinę szlak pieszy (a w części także rowerowy) jest niezwykle malowniczy.

Spacer warto rozpocząć od ruin zamku w Ojcowie (pozostałości po warowni wzniesionej w XIV w. na polecenie Kazimierza Wielkiego), a następnie przejść do Zamku w Pieskowej Skale. Tuż obok znajduje się jeden z symboli parku, tzw. Maczuga Herkulesa, 25-metrowa pojedyncza skała. Idąc w głąb doliny docieramy do Kaplicy na Wodzie z 1901 r.

Jura Krakowsko-Częstochowska

Raj dla amatorów wspinaczki skałkowej. To tu swoje pierwsze kroki stawiało wielu himalaistów, m.in. Jerzy Kukuczka i Wanda Rutkiewicz.

Tym, co wyróżnia Jurę Krakowsko-Częstochowską, są liczne ostańce skalane i inne formacje skał wapiennych. Spacerując Doliną Prądnika, mijamy Igłę Deotymy. Obok skały rosną brzozy ojcowskie, bardzo rzadki gatunek drzew (na świecie znajduje się tylko 11 stanowisk). Następnie przechodzimy przez Bramę Krakowską, najsłynniejszą z kilku bram skalnych na terenie Jury, wysoką na 15 m. W przeszłości wiódł tędy szlak handlowy z Krakowa na Śląsk. Kolejny punkt to Góra Koronna, której zbocza pokrywają iglice i ostańce skalne. Na jej szczycie znajduje się zrekonstruowane obozowisko neandertalczyków, którzy zamieszkiwali to miejsce 60 tys. lat temu. Idąc dalej, mija się Skałę Rękawica, Chełmową Górę i Wzgórze Okopy - we wczesnym średniowieczu istniało tu grodzisko obronne. Warto też wspiąć się na skałę Janoszówka, na której zbudowano taras widokowy.

Na terenie parku znajduje się także ponad 400 jaskiń. Warto odwiedzić Jaskinię Ciemną, największą na całej Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, Jaskinię Łokietka, do której prowadzi wąska szczelina skalna o długości 20 m czy Jaskinię Wierzchowską.

Ojców to tylko jedna z atrakcji Małopolski. Dlatego warto się tu zatrzymać na dłużej. Dobrym punktem wypadowym jest Kraków. Na nocleg polecamy wybrać hotel w samym centrum, skąd blisko do największych miejskich atrakcji, np. Mercure Kraków Stare Miasto, oddalone niespełna 10 minut spacerem od Bramy Floriańskiej czy Rynku Głównego.

Kosmiczne znalezisko

W granicach Poznania, na północnym stoku Góry Moraskiej (najwyższego wzniesienia Poznania – 153 m n.p.m.) znajduje się miejsce wyjątkowe – rezerwat przyrody Meteoryt Morasko. Tu ok. 5 tys. lat temu spadł deszcz meteorytów żelaznych. Były to odłamki tzw. syderytu, należącego do roju Perseidów, z którymi Ziemia spotyka się każdego roku w połowie sierpnia.

Rezerwat najlepiej zwiedzać, spacerując wytyczoną ścieżką dydaktyczną, choć przez te tereny przechodzi też żółty szlak z Piątkowa do Naramowic. Do dziś zachowało się siedem kraterów, w tym największe o średnicy 100 m. W 1914 r. odnaleziono tu pierwszą bryłę meteorytu o masie 77,5 kg. Z kolei największe znalezisko ważyło 271 kg. Wszystkie odłamki znajdują się na Wydziale Nauk Geograficznych i Geologicznych Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Na świecie znanych jest około 200 tego typu kraterów uderzeniowych, jednak poza Poznaniem znajdują się jeszcze tylko dwa takie skupiska: w Estonii i Francji.

Cały teren pokryty jest cennym lasem dębowo-grabowym, tzw. grądem. Występuje tu także ponad 80 gatunków mchów, w większości rzadkich.

Srebrna Góra

Twierdza Srebrna Góra w Górach Sowich to największa twierdza górska w Europie i największa atrakcja militarna Dolnego Śląska. Powstała w latach 1765-1777, składa się z sześciu fortów i kilku bastionów. Odwiedzających po twierdzy oprowadzają żołnierze.

Kampinos

Kampinoski Park Narodowy to bogactwo historii. Znajdują się tu mogiły powstańców, partyzantów i Polaków rozstrzelanych w lasach w latach 1939-1944 przez Niemców (Palmiry). Warto zatrzymać się przy kościele obronnym w Brochowie i szlacheckim dworze z 1800 r. w Tułowicach.

Pieskowa Skała

Spacer malowniczą Doliną Prądnika rozpoczynamy od zamku w Pieskowej Skale. Jego początki sięgają XIV w. W XVI w. gotycki zamek przekształcono w renesansową rezydencję, a po II wojnie światowej zrekonstruowano. Mieści się tu Oddział Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu.

Jezioro Wdzydzkie

Jeziora Wdzydzkie z urozmaiconą linią brzegową, licznymi zatokami, wyspami i półwyspami są idealnym miejscem dla miłośników żeglarstwa oraz innych sportów wodnych. Wypożyczalnie sprzętu znajdują się we Wdzydzach Kiszewskich, Gołuniu, Wdzydzach Tucholskich, Lipie, a także Borsku.

Na tropie tajemnic

Dolny Śląsk kryje w sobie wiele atrakcji, a wśród nich Góry Sowie. Jedno z największych pasm polskich Sudetów ciągnie się przez 26 km. Najwyższe szczyty to Wielka Sowa (1025 m n.p.m.), Mała Sowa (972 m n.p.m.), Kalenica (964 m n.p.m.) i Słoneczna (949 m n.p.m.).

Przez Góry Sowie prowadzi mnóstwo szlaków pieszych o różnej długości i stopniu trudności. Główny Szlak Sudecki z Jedliny Zdrój na Wielką Sowę ma 38,5 km, ale na szczyt można też wspiąć się ze Świerków Dolnych, wówczas do pokonania jest tylko 9,6 km.

Rozwinięta jest także turystyka rowerowa. Trasy oznakowane wprost na drzewach są łatwiejsze, prowadzą głównie drogami stokowymi oraz szosami bez trudnych podjazdów. Z kolei szlaki Strefy MTB Sudety (trasę wskazują tabliczki przytwierdzone do drzew) są dużo trudniejsze, prowadzą najczęściej stromymi, kamienistymi ścieżkami.

Przez Góry Sowie przebiega też fragment Sudeckiego Szlaku Konnego, najtrudniejszego w Europie.

Największe atrakcje tych terenów to Twierdza w Srebrnej Górze (położona na wysokości ponad 600 m n.p.m.), Zamek Grodno (najstarszy na Dolnym Śląsku), wieża widokowa na Wielkiej Sowie, kościół św. Piotra i Pawła w Bożkowie w stylu śląskiego baroku czy Jezioro Bystrzyckie, największy akwen z kamienną tamą wysoką na 44 m. W sezonie można wypożyczyć tu kajaki i rowery wodne.

Góry Sowie z licznymi zamkami, pałacami, opuszczonymi kopalniami i sztolniami to kraina legend i tajemnic. Największa dotyczy hitlerowskiego projektu "Riese" (z niem. "Olbrzym"), sieci podziemnych tuneli prowadzących do olbrzymich sal różnego przeznaczenia. Mówi się, że Hitler chciał przenieść tu sporą część niemieckiego przemysłu zbrojeniowego, laboratoria i zagrabione podczas wojny bogactwa. Stąd wzięła się legenda słynnego "Złotego pociągu". Najciekawszym obiektem "Riese" jest Podziemne Miasto Osówka, zespół podziemnych korytarzy i hal o łącznej długości 1700 m oraz trzy sztolnie, z czego najdłuższa ma 450 m. Zalane korytarze przepływa się łodzią desantową.

Góry Sowie to tylko jeden z możliwych wyborów. Dolny Śląsk można odkrywać tygodniami. I tu także, podobnie jak w Krakowie, warto pomyśleć o dobrym punkcie wypadowym, który pozwoli poznać także uroki samego miasta. W sercu Wrocławia znajduje się m.in. Mercure Wrocław Centrum. Co ważne hotel od dworca kolejowego czy autobusowego, gdybyście chcieli odpocząć także od prowadzenia auta, dzieli kilkanaście minut spacerem.

Nad kaszubskim morzem

Wielogodzinne wędrówki piesze, wyprawy rowerowe, spływy kajakowe, żeglarstwo – wszystko to jest dostępne zaledwie 80 km od Gdańska. Wdzydzki Park Krajobrazowy, rozległe tereny (17,8 tys. ha) na północy Borów Tucholskich, to oaza ciszy i spokoju.

Główną atrakcją parku jest zespół rynnowych Jezior Wdzydzkich, który tworzą uformowane w kształcie krzyża jeziora: Wdzydze, Jelenie, Radoń i Gołuń. Kompleks, nazywany Kaszubskim Morzem, to także liczne naturalne wyspy. Największa – Ostrów Wielki – ma ok. 3 km długości i jest drugą co do wielkości wyspą jeziorną w Polsce. Najmniejsza to zaledwie kępa trzcin wyrastająca ponad lustro wody. Poza tym na terenie parku znajduje się aż 160 jezior i oczek wodnych.

Jezioro Wdzydze ma 72 metry głębokości i jest 6. w Polsce pod względem głębokości.

Wdzydzki Park Krajobrazowy to także lasy (63 proc. powierzchni) i torfowiska. Park najlepiej poznawać, wędrując po jednej z sześciu ścieżek przyrodniczo-edukacyjnych (ich łączna długość to 29 km) lub z poziomu siodełka (osiem tras rowerowych to aż 179,5 km).

Park prezentuje się ciekawie również od strony wody. Spływy kajakowe organizowane są rzeką Wdą (szlak ma 210 km i prowadzi od Lipusza m.in. przez jezioro Schodno, Słupinko, Radolne i Wdzydze) oraz Trzebiochą (nieco ponad 20-kilometrowy szlak można rozpocząć na jeziorze Osuszno).

Jeziora Wdzydzkie to raj dla miłośników żeglarstwa i innych sportów wodnych. Z przystani "U Grzegorza" na jeziorze Jelenim można też wypłynąć w rejs statkiem.

Będąc w tych okolicach warto odwiedzić Kaszubski Park Etnograficzny we Wdzydzach Kiszewskich, najstarszy skansen w Polsce z licznymi przykładami wiejskiej zabudowy drewnianej z terenu Kaszub z okresu od XVII do XX w. Godna uwagi jest również Kalwaria Wielewska we Wielu z początku XX w. Z kolei nad brzegiem jeziora Gołuń stoi drewniana wieża widokowa. Z poziomu 30 m rozciąga się niezapomniany widok na Kaszubskie Morze.

Michał Cessanis: świat to dla mnie ludzie i ich historie

Jak po pandemii zmieni się świat nie wie dziś nikt. Michał Cessanis ma nadzieję na jedno: nadal będziemy go ciekawi. I już dziś apeluje: planujcie wyjazdy! Także na własną rękę i w Polsce. Dajcie hotelarzom, restauratorom i przewoźnikom pewność, że do nich wrócicie.

Michał Cessanis

Dziennikarz i podróżnik, autor telewizyjnej serii podróżniczej "48 godzin" w Dzień Dobry TVN oraz książek "Opowieści z pięciu stron świata" oraz "Made in China". Człowiek wiecznie żyjący na walizach.

Monika Rosmanowska: Jak ktoś, kto wciąż pakuje walizki znosi obecne uziemienie?

Michał Cessanis: Szczerze mówiąc, różnie. Bywają momenty, gdy czuję się jakbym był w więzieniu. Większość z nas nie spotkała się z czymś takim w dotychczasowym życiu. Zamknięcie nieba, granic dotyczy niemal całego świata. I wszystko wskazuje na to, że ten stan potrwa. Dlatego dziś staram się jeszcze lepiej poznawać Polskę. Każdą wolną chwilę spędzam w plenerze. Ostatnio na przykład odwiedziłem Góry Świętokrzyskie, wspiąłem się na Górę Radostową i ruiny zamku w Chęcinach.

Podróże wypełniają moje życie. Przed pandemią wyjeżdżałem, by m.in. nagrywać kolejne odcinki podróżniczego cyklu dla "Dzień dobry TVN". Wszystko to odbywało się dość nieregularnie, bo – pracując w magazynie podróżniczym – muszę też być na miejscu, w Warszawie. Niemniej było tego naprawdę dużo. Nie przypominam sobie miesiąca, który w całości spędziłbym w Polsce.

Czego Panu najbardziej dziś brakuje?

Bycia w drodze. Przemieszczania się, poznawania innych, słuchania ich opowieści. Brakuje mi kontaktów z ludźmi. Nigdy nie podróżowałem dla muzeów, galerii, choć oczywiście bywam w tych miejscach regularnie. Robiłem to dla ludzi, ich historii. Obcowanie z inną kulturą jest dla mnie największą wartością. Po powrocie do domu nie zrywam kontaktów z poznanymi ludźmi. Nawet dziś stale wymieniamy się informacjami o tym, co u kogo się dzieje. Uwielbiam też latać samolotem. Dlatego tak trudno mi sobie wyobrazić, jak długo to uziemienie może jeszcze potrwać.

Jak szybko branża turystyczna jest w stanie podnieść się po takim przestoju?

Obawiam się, że w pierwszym odruchu paniki, która w większym lub mniejszym stopniu dotyka nas wszystkich, zaczniemy rezygnować z urlopu. Dlatego już dziś zachęcam do planowania kolejnych wyjazdów. Pomyślmy o pięknych miejscach w Polsce, których nie brakuje i wybierzmy coś, co najbardziej będzie nam pasowało.

No właśnie, dużo mówi się dziś o wspieraniu krajowej turystyki i planowaniu urlopu w Polsce.

Nasz styl podróżowania na pewno się zmieni, będziemy bardziej ostrożni. Jestem na przykład ciekaw, jak będą wyglądały pierwsze loty po tym, gdy niebo znów zostanie otwarte. Podejrzewam, że do podróżniczego ekwipunku na stałe dołączą maski, a na lotniskach pojawi się punkt obowiązkowego pomiaru temperatury u pasażerów.

A jeśli chodzi o rodzimą turystykę, to jestem jak najbardziej za tym, by bardziej odważnie ruszać w Polskę. Wielu z nas lepiej zna dziś Europę, tanie linie lotnicze przybliżyły nam nawet te bardziej odległe kraje. O naszym zapomnieliśmy i może rzeczywiście to jest czas, by odwrócić proporcje? Tym bardziej, że Polska jest naprawdę piękna. Chociażby moja ulubiona Warmia i wędzone ryby z gospodarstw rybnych, Trójmiasto, które choć na chwilę pozwala nam znaleźć się nad morzem czy Bieszczady dające niemal nieograniczone możliwości kontaktu z naturą.

Pan także planuje już kolejne podróże?

Jestem uzależniony od podróży. Do tej pory kompulsywnie wyszukiwałem promocje i kupowałem bilety lotnicze z ogromnym wyprzedzeniem. Mam już bilet na listopadowy lot do Meksyku. I dziś sam z siebie się śmieję, bo jak mogłem planować, szczególnie w tak odległej perspektywie, gdy wszystko tak naprawdę jest jedną wielką niewiadomą? Równocześnie jednak w mojej głowie rozbrzmiewa alarm: "nie rezygnuj, planuj".

W najbliższym czasie na pewno ruszę w Polskę, Góry Świętokrzyskie to był początek. Myślę o wyprawie samochodem przez kraje nadbałtyckie. Cały czas mam też w głowie realizowany przeze mnie cykl podróżniczy. Nie zrezygnowaliśmy z ekipą z nagrań, po prostu na jakiś czas zawiesiliśmy działalność. Trzeba myśleć o podróżach i przybliżać ludziom świat. Marzę o powrocie do Trydentu, a jeśli to będzie niemożliwe, to do Tyrolu czy na Sri Lankę, gdzie mieszka zaprzyjaźniona rodzina.

Chętnie wraca Pan w te same miejsca?

Przywiązuję się do ludzi i to do nich wracam. Pięć lat temu w australijskim Perth poznałem wspaniałych Polaków i ostatnio, na przełomie grudnia i stycznia, wróciłem do nich. Regularnie bywam też na Sri Lance, bo ciągnie mnie do wielopokoleniowej, buddyjskiej rodziny, o której już wspominałem. Swego czasu często wracałem też do Chin, gromadząc materiały do książki "Made in China". Chiny tak szybko i tak bardzo się zmieniają, musiałem stale trzymać rękę na pulsie.

Mam też swoje ulubione miejsca w Europie. Wielu dziwi się, jak często mogę wracać na Cypr. Mogę! Bo Cypr to wspaniali ludzie i doskonała kuchnia. Wiem, gdzie pojechać po oliwę z pierwszego tłoczenia, gdzie są podawane najświeższe ryby, najlepsze meze. Uwielbiam też Portugalię i Portugalczyków, którzy są niezwykle rodzinni, mają świetne poczucie humoru i doskonałe wino. I jest jeszcze jedno miejsce… Budapeszt. Uwielbiam tamtejsze źródła termalne, najlepsze w Europie. Niesamowita jest atmosfera łaźni, życie towarzyskie, które się tam toczy.

A co jeszcze – poza wspomnianymi już ludźmi – gna Pana w świat?

Kuchnia, dzięki której zawiązują się niesamowite przyjaźnie. Stół łączy ludzi. Gdy siadam przy stole, niezależnie od tego, czy są to Chiny, Sri Lanka, Australia czy Peru, natychmiast zaczyna się rozmowa. I to jest coś fantastycznego. Wszyscy są siebie tak bardzo ciekawi.

Lubię też gotować. W moim domu króluje kuchnia tajska. Zresztą w Tajlandii zakochałem się właśnie dzięki wspaniałym potrawom. Bliska jest mi kuchnia indyjska. Również Australia, wydawałoby się kraj fish&chips, zaskoczyła mnie kulinarnie. Po południowej i zachodniej części kontynentu podróżowałem kamperem i zawsze szukałem sklepów ze świeżymi rybami i owocami morza. Krewetki podsmażone na maśle na turystycznej kuchence, zjedzone nad samym oceanem… To było coś wspaniałego!

Kocham też miasta, ich rytm. Uwielbiam się w nich stołować i bawić. Bez miasta nie potrafię żyć. Choć muszę przyznać, że w Australii, Nowej Zelandii czy na Sri Lance moja optyka zmienia się całkowicie. Dziś brakuje mi natury, ale też – z czego zdałem sobie sprawę ostatnio – widoku startujących samolotów. Z mieszkania na Ochocie widzę pas startowy. Siedząc przy śniadaniu zawsze lubiłem sprawdzać, co w danym momencie wylatuje i w jakim kierunku.

Novotel Warszawa Centrum to przede wszystkim doskonała lokalizacja

Zaledwie 5 minut spacerem od Dworca Centralnego oraz Pałacu Kultury i Nauki. Z czterogwiazdkowego hotelu rozciąga się panorama stolicy. Blisko stąd do najważniejszych zabytków, sklepów czy instytucji kultury, a sąsiedztwo metra zapewnia szybki dojazd także do innych dzielnic Warszawy. W hotelowej restauracji warto sięgnąć po dania lokalnej kuchni

Jak dużo – pomijając oczywiście obecne wyjątkowe warunki – potrzeba, by ruszyć w świat?

Chińczycy powtarzają, że w każdej sytuacji należy po prostu zrobić pierwszy krok, często najtrudniejszy. Dziś to szczególnie ważne, bo zaczynam się obawiać, czy ludzie nie zaczną bać się podróży, myśląc, że coś złego może im się stać za granicą. Wirus jest dziś wszędzie. Musimy z nim żyć i dostosować się do nowej sytuacji. Gdy tylko zostanie otwarte niebo, a połączenia lotnicze wznowione, to nie będę miał żadnych oporów, by znów ruszyć. Coś złego może nam się stać wszędzie, podobnie jak coś dobrego. Podróże dostarczają tak wielu wrażeń i doświadczeń. Nie można ograniczać się do czterech ścian.

Tym bardziej, że podróżowanie jest dziś tak proste.

Tak, choć zobaczymy, jak po pandemii zmieni się rynek lotniczy i cała branża turystyczna. Wierzę w to, że hotelarze przetrwają, podobnie jak właściciele pensjonatów i agroturystyk. Patrzę dziś w przyszłość z wielkim zainteresowaniem. Jestem ciekaw, jak zmieni się nasz system podróżowania, na jak wiele pozwolą nam decydenci. Czy kontrole graniczne nie zostaną na stałe przywrócone, czy nie zniknie Strefa Schengen? Jest mnóstwo pytań, na które dziś nie znamy odpowiedzi.

Dziś często sami organizujemy swoje wyprawy, szukamy lotniczych okazji, wybieramy miejsca noclegowe. A gdzie Pan najchętniej się zatrzymuje?

Lubię hotele. Najczęściej wybieram te proste w formie zarówno architektonicznej, jak i wyposażenia. Zatrzymuję się głównie w Ibisach i to na całym świecie. Korzystam przy tym z programu lojalnościowego ALL - Accor Live Limitless , a więc całego pakietu korzyści, w tym zniżek czy specjalnych ofert, przysługujących już od pierwszej rezerwacji i za każdy kolejny pobyt. Dotychczas spałem m.in. w Ibisie w Brazylii, Mediolanie, Japonii, ale też Gdańsku i Krakowie. Doceniam minimalizm i nowoczesny design tych miejsc. Nie lubię pokoi "pluszowych" z ciężkimi kotarami, dywanami… Wolę przestrzeń pełną kolorów, na czasie, tylko w takiej dobrze się czuję. Potrzebuję wygodnego pokoju z dostępem do internetu oraz smacznej i szybkiej kuchni. Ważna jest też uprzejma i otwarta obsługa. Świadomość, że po całym dniu zwiedzania mogę w hotelu odpocząć, zjeść dobrą kolację, napić się dobrego wina.

‘W Najlepszym Towarzystwie… dobrze się podróżuje!’ odc. 5

I znów wracamy do kuchni…

Coś, co mnie w hotelach nieustannie zaskakuje to Winestone, czyli bary winne. Jestem oczarowany jakością serwisu w tych miejscach, znakomitym jedzeniem i dostępem do win z całego świata. Każdego wieczoru można sięgać po coś zupełnie innego. Co więcej, miałem okazję poznać dostawców oliwy z Hiszpanii i piekarzy, którzy wypiekają oferowane gościom bagietki. Jak już mówiłem przywiązuję się do ludzi, a poprzez ludzi do miejsc. I to też jest miejsce, za którym dziś tęsknię.

Budapeszt na każdą kieszeń. Jak blogerzy odkrywają miasto atrakcji typu naj…

Najstarsze po londyńskim metro na świecie, jedna z największych świątyń globu i jeden z najokazalszych parlamentów. Czy potrzeba więcej argumentów, by w kolejną podróż wybrać się do stolicy Węgier? Nieprzekonani mogą jeszcze dorzucić najlepsze termy na kontynencie i niezapomniane wieczory w słynnych "ruin pubs" w dzielnicy żydowskiej.

Budapeszt to jedna z najpiękniejszych europejskich stolic, nazywana Paryżem Wschodu. Miasto na wyciągniecie ręki – Polacy mogą przebierać, gdy idzie o wybór środka transportu, a także na każdą kieszeń – tu nawet pięciogwiazdkowe hotele są w przystępnych cenach . Na weekend czy na dłużej – pytacie? Ten, kto choć raz odwiedzi Budapeszt wie, że powrót i tak jest nieunikniony. Bo zawsze będzie za krótko i za mało.

Samolotem czy pociągiem?

Lot z Warszawy zajmuje zaledwie godzinę i jest to jedna z najpopularniejszych form dotarcia do stolicy Węgier. Budapesztańskie lotnisko położone jest 16 km od centrum. Można zapolować na tanie bilety, porównując ceny w przeglądarkach. Warto też na strony przewoźników zaglądać w piątki 13-go. Przesądni podróżni unikają jakiejkolwiek aktywności tego dnia, co przekłada się na niższe ceny biletów. Ci, którzy wolą pociąg, korzystają z bezpośrednich połączeń z Warszawy, Krakowa i Katowic. Do Budapesztu ze stolicy, Krakowa, Wrocławia i Łodzi odjeżdżają też autobusy. Są i tacy, którzy decydują się na własne cztery kółka i po 6-7 godzinach są na miejscu. Ale uwaga! Autostrady na Węgrzech są płatne.

Metro

Wsiadając do drugiego najstarszego metra na świecie (zaraz po londyńskim) warto zdecydować się na linię żółtą i wsiąść do niewielkiego, ciasnego wagonika, w którym zatrzymał się czas. Wzdłuż całej trasy znajdują się liczne zabytki, muzea i atrakcje turystyczne. Klimat budapesztańskiego metra doskonale oddaje film "Kontrolerzy" w reżyserii Nimroda Antala z 2003 roku

Po Budapeszcie najlepiej poruszać się pieszo. Można też skorzystać z najstarszego w Europie kontynentalnej metra. Linia żółta, uruchomiona w 1896 r., to doskonała podróż w czasie. Zabytkowe wagoniki dowiozą nas do wielu atrakcji wzdłuż głównej alei Budapesztu. Co ciekawe, linia nr 1 i Aleja Andrássy wpisane są na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Na zmęczonych czeka też sieć tramwajów i trolejbusów miejskich.

Budapeszt to także tysiące mniejszych i większych restauracji z lokalną kuchnią i daniami z niemal całego świata. Koniecznie trzeba spróbować węgierskiego placka langos, podawanego z różnymi dodatkami i sosami oraz zupy gulaszowej. Nie odmawiajcie też sobie palinki, słynnej węgierskiej wódki pędzonej z owocowego zacieru o mocy od 35 do nawet 70 proc.

Chcecie zaoszczędzić i spróbować węgierskich specjałów? Nieopodal Mostu Wolności położona jest słynna Hala Targowa Vásárcsarnok, najatrakcyjniejszy plac targowy w Europie. Na trzech piętrach, otwartej w 1897 r. hali, znajdują się liczne sklepy, stoiska, restauracje i budki z jedzeniem. Można tu dostać słynne salami pick i torebeczki z ostrą papryką. W pobliżu hali swój początek ma jedna z najpopularniejszych uliczek w Budapeszcie – Vaci Ucta, pełna restauracji i sklepów z pamiątkami.

Rozrywkowy Peszt

Zwiedzanie Budapesztu można zacząć od lewego brzegu Dunaju, a więc płaskiego, rozległego i rozrywkowego Pesztu lub przenieść się na prawą stronę rzeki, gdzie wśród wzgórz wiją się brukowane uliczki dwa razy mniejszej, cichej i spokojnej Budy. Do XIX w. te dwa niezależne miasta rozwijały się w swoim stylu i własnym tempie. W 1849 r. połączył je słynny łańcuchowy most Szechenyego, pierwsza kamienna budowla na Dunaju.

Peszt to przede wszystkim monumentalne budynki i szerokie arterie. Nad Dunajem położony jest spektakularny, neogotycki budynek parlamentu. Drugi po Bukareszcie największy gmach w Europie o powierzchni 18 tys. m kw. Jedno ze skrzydeł budynku można zwiedzać. Na brzegu rzeki, tuż obok parlamentu znajduje się wyjątkowy pomnik poświęcony ofiarom Holocaustu "Buty na brzegu Dunaju". 60 par damskich i męskich butów upamiętnia tych, którzy zostali tu rozstrzelani.

O kilka minut spacerem od parlamentu oddalona jest Bazylika św. Stefana. Monumentalna budowla może pomieścić 8,5 tys. wiernych. W środku znajdują się także relikwie pierwszego króla Węgier.

Peszt to także słynna Aleja Andrássy, jedna z najpiękniejszych ulic Europy, porównywana do paryskich Pól Elizejskich. Tu swoje siedziby mają m.in. teatry, Węgierska Opera Państwowa czy poświęcone ofiarom stalinizmu i nazizmu Muzeum Terroru. W tej części miasta znajduje się również najważniejszy w mieście Plac Bohaterów z Pomnikiem Tysiąclecia i Grobem Nieznanego Żołnierza. Przy placu mieści się m.in. Muzeum Sztuk Pięknych, przed którym ustawiają się długie kolejki tych, którzy chcą zobaczyć prace Leonarda da Vinci czy Rafaela.

Na długie godziny warto się zaszyć w słynnej VII dzielnicy. Znajduje się tu największa w Europie czynna synagoga. Długa na 75 metrów i szeroka na prawie 30. Zbudowana w XIX w. łączy styl bizantyjski i mauretański. Dzielnica słynie z gozsdu udvar, małych podwórek zagospodarowanych na puby, restauracje i kawiarnie. W starych i nieremontowanych kamienicach mieszczą się modne "ruin pubs". Można się tu napić dobrego wina, przekąsić coś i potańczyć. Budapeszt ściga się dziś z Berlinem o miano najbardziej imprezowej europejskiej stolicy.

Spokojna Buda

Ci, którzy wolą ciszę i spokój, powinni przenieść się do mniejszej i bardziej kompaktowej Budy. Warto zapuścić się w urocze, brukowane uliczki z klimatycznymi kawiarniami i piwniczkami z winem. Z naddunajskich bulwarów rozciąga się jeden z najpiękniejszych widoków na parlament.

Budynek parlamentu w Budapeszcie

Ten symbol miasta i zarazem jeden z najważniejszych gmachów parlamentów na świecie jest obowiązkowym punktem każdej wycieczki. Neogotycki gmach doskonale prezentuje się z drugiego brzegu Dunaju, ze Wzgórza Zamkowego czy Góry Gelerta. Wnętrza udostępnione są zwiedzającym

Obowiązkowym punktem każdej wycieczki jest – wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO – Wzgórze Zamkowe z wzniesionym około XIV w. Zamkiem Królewskim. Nie jest łatwo się tu wspiąć. Ci, którzy chcą uniknąć wysiłku, mogą skorzystać z wagoników historycznej kolejki. Dziś na terenie zamku mieści się Muzeum Historii Budapesztu, Węgierska Galeria Narodowa i Biblioteka Narodowa. Nieopodal znajduje się jeden z symboli miasta – baśniowa Baszta Rybacka o niemal ażurowej architekturze oraz kościół Macieja z kolorowym i mieniącym się w słońcu dachem. Poniżej wzgórza rozciąga się ogród w neorenesansowym stylu – Várkert Bazár.

Mimo licznych schodów i stromego podejścia, warto się też wspiąć na Górę Gellérta (235 metrów wysokości). Na szczecie stoi Statua Wolności i habsburska cytadela, z której rozciąga się niezapomniany widok na Peszt.

Termy z wulkanicznych źródeł

Zmęczeni zwiedzaniem chętnie odwiedzają Wyspę Małgorzaty, zielone płuca Budapesztu z licznymi ścieżkami spacerowymi, ogrodem japońskim, ogrodem różanym, kawiarniami i restauracjami. Wyspa ma 2,5 km długości i 500 metrów szerokości. Działa tu kąpielisko Palatinus z 1919 r.

Na Budapeszt warto też spojrzeć od strony Dunaju. Rejsy organizowane są przez cały rok i o różnych porach dnia. Podczas wieczornych można zjeść kolację i posłuchać muzyki na żywo. Około godz. 23 rozpoczynają się rejsy imprezowe. Statki odpływają z przystani przy Białym Moście.

Stolica Węgier to także słynne termy działające tu od czasów rzymskich. Bogata w magnez, wapń, sód, siarczany i chlorki woda pochodzi z ponad 120 czynnych źródeł termalnych, które są pozostałością po dawnych wulkanach.

Do wyboru jest kilkanaście kompleksów, różniących się architekturą, usługami i ceną. Najbardziej eleganckie są Łaźnie Gellérta przy secesyjnym hotelu Gellért. Znajduje się tu kilkanaście basenów wewnątrz i na zewnątrz, sauny oraz kabiny parowe. W latach 30. XX w. europejska śmietanka towarzyska tańczyła na szklanym parkiecie, który jest zarazem dachem jednego z basenów. Warto wejść do akwenów ze sztucznymi falami, najstarszy działa od 1927 r.

uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij
Wyłącz Adblocka, aby w pełni cieszyć się zawartością tej strony.